Poranna, marcowa szaruga. Lepki śnieg zamienia Opole w nostalgiczną pocztówkę, odechciewa się... chcieć... właśnie w takim klimacie po raz kolejny walczę o rutynę w swoim życiu.
Rutynę codziennych ćwiczeń i przemarszu na siłownię.
A o jaką rutynę ty dziś walczysz?
Też masz takie dni, gdy zadajesz sobie pytanie, "po co ja to robię?" patrząc na postanowienia, które realizujesz z codziennym uporem? Kolejny szary dzień ćwiczeń, diety (czyli poskramiania swojego wewnętrznego grubaska), nauki nowej umiejętności, walki o lepsze życie... Kolejna niewidoczna cegiełka do sterty.
Czasami boleśnie niewidoczna!
W takie dni stosuję TAKTYKĘ, dzięki której udaje mi się zrobić, to co MAM ZROBIĆ.
Podzielę się teraz z Tobą tym sekretem...
Otóż... napawam się przyszłością!
Tak! NAPAWAM SIĘ tym, czego jeszcze nie ma.
Tym, co istnieje tylko jako plan w mojej głowie.
Co to znaczy? To znaczy, że siedzę w ciszy i wyobrażam sobie jak to będzie, gdy moja codzienna rutyna zaowocuje widocznym efektem.
Wyobrażam sobie przyszłość i zrealizowany cel i.... napawam się tym, odczuwając wszystkie pozytywne emocje z tym związane.
Wyobrażam sobie ze szczegółami, jak to będzie, gdy zdobędę ten "szczyt".
Przez chwilę przyszłość staje się REALNA I DOŚWIADCZALNA.
Emocje stają się barwne, cel... chwilowo osiągnięty.
Potem wstaję i realizuję kolejny mały kroczek na drodze do sukcesu.
A jak ty wygrywasz z bezwładem? Daj znać w komentarzach.
Komentarze
Prześlij komentarz